Na upominek dla rekina biznesu można wydać fortunę, a i tak nasz gest może mieć feralne skutki. Można też wydać niewiele i zyskać na tym wiele. Wszystko zależy od kontekstu, o czym w szale zakupów napędzanych masową reklamą stale zapominamy.

Długi na półtora metra miecz samuraja z wygrawerowanymi inicjałami sympatycznego prezesa, elegancki pasek do spodni, złote spinki do krawata, warte kilka tysięcy złotych pióro albo kosz migdałowych upominków, które osłodzą życie nawet najbardziej zestresowanych maklerów na warszawskiej giełdzie. Lista gadżetów, którymi można obsypać szczególne nam persony ze świata biznesu może się ciągnąć w nieskończoność. Kubki z przeludnionego marketu, książka z malutkiego antykwariatu, czy płyta z klasykami jazzu. Tak naprawdę jedynym ograniczeniem jest ludzka wyobraźnia, a okazją do puszczenia wodzy fantazji mogą być na przykład Święta Bożego Narodzenia.

Czasy, gdy kończyliśmy pracę o 16:00 i w pośpiechu uciekaliśmy w zimowych kozaczkach do socrealistycznych blokowisk, już dawno odeszły do lamusa. Dzisiaj, jak donoszę specjaliści rynku pracy i kultury korporacyjnej, nasze życie, czy nam się to podoba czy nie, od wczesnego świtu do późnych godzin wieczornych kręci się w firmie i wokół naszych klientów. Nic zatem dziwnego, że obyczaje do tej pory charakterystyczne dla familijnych spotkań przy wigilijnym stole przenoszą się do świata biznesu, gdzie nabierają znaczeń i symboli, które mogą umocnić relacje z kontrahentem albo, przeciwnie, zasieją w nim obawę, czy aby na pewno wybrali dobrego partnera.

Dlatego zanim wręczymy upominek, kilka razy powinniśmy się zastanowić nad tym, co chcemy wręczyć i dlaczego. Powszechnie szanowana, silna i przebojowa businesswoman w średnim wieku, odpowiedzialna za wielomilionowe inwestycje, może poczuć się zażenowana, gdy otrzyma wiszący zegar albo tęczową apaszkę. Raz, że zegar symbolizuje przemijanie, a więc i kruchość. Dwa, że apaszka jest osobistym prezentem, przeznaczonym raczej dla ukochanej niż dla kogoś, kto jednak wolałby zachować pewien dystans, zwłaszcza tam, gdzie liczy się dobrze wykonana praca, a nie, nawet najszczerszy pod słońcem, uśmiech. I odwrotnie, pan prezes, który kończy rok z ujemnym bilansem firmy, chyba nie chciałby szampana w czerwonej wstążeczce, lecz - powiedz mu to - szczęśliwe pióro, którym będzie podpisywać od stycznia intratne kontrakty. Producenci upominków doskonale o tym wiedzą i robią wszystko, by ich oferta była bogata. Nobilia, polska firma od pięciu lat specjalizująca się w komponowaniu ekskluzywnych koszy upominków oferuje prawie 200 prezentów. Każdy z nich jest esencją najstarszych tradycji cukierniczych, naturalnych składników i nowoczesnych metod produkcji. Ale to nie jedyny atut firmy z Warszawy. - Staramy się, by każdy przygotowany przez nas kosz miał wyjątkowy charakter - mówi Anna Garmada-Miś, Dyrektor Marki NOBILIA - Nie tylko dobieramy produkty do okoliczności, ale dbamy, aby odpowiadały cechom, zainteresowaniom i gustom osób, do których są adresowane. Zależy nam na pełnej satysfakcji klientów.

A to oznacza, że większość opakowań Nobilia projektuje "własnymi rękoma" i komponuje dla konkretnego klienta. Ich forma i zawartość odpowiadają wskazanym przez niego warunkom, takim jak: adresat prezentu, celebrowana okazja, czy budżet. - Szczególny nacisk kładziemy także na restrykcyjny dobór trunków i produktów najwyższej jakości - dodaje Garmada-Miś.

I są tego efekty. Osoba, którą obdarowujemy, może się poczuć wyjątkowo. Cieszy się, a wraz z nią wręczający prezent. A o to przecież w słodkim biznesie chodzi...